6 czerwca 1982 roku. Czwórka młodych żołnierzy zamknięta w niewielkiej przestrzeni wnętrza czołgu. Należą do oddziału, który jako jeden z pierwszych przekroczył granicę dzielącą Izrael z Libanem. W ten oto sposób stali się uczestnikami I Wojny Libańskiej. Ich pierwsza misja jest stosunkowo prosta: sprawdzić niewielkie miasteczko, wyeliminować opór, zabezpieczyć teren i opuścić go. Wszystko jednak komplikuje się, kiedy otrzymują rozkaz zestrzelenia samochodu. Strzelec Szmulik nigdy wcześniej nie zabił człowieka i teraz nie potrafi się przemóc. Cały oddział odczuje tego skutki, kiedy jeden z towarzyszących czołgowi żołnierzy piechoty zostanie zabity. Gdy nadjedzie drugi samochód, Szmulik strzeli z zamkniętymi oczami. Po ich otworzeniu z przerażeniem stwierdzi, że zabił niewinnego człowieka. Od tej pory będzie już tylko gorzej, a kiedy okaże się, że oddział zboczył z wyznaczonego kursu i trafił w sam środek wroga, przed żołnierzami otworzy się przerażająca wizja śmierci.
"Liban" to klaustrofobiczny obraz dramatu młodych ludzi, którzy wbrew własnej woli zostają wrzuceni w sam środek szaleństwa bezsensownej przemocy, jakim jest wojna. Choć przeszli szkolenie, kiedy stykają się z jej brutalnością, nie potrafią się zachować. Z początku sytuacja wywołuje ich opór, skrupuły moralne, niepewność co do tego, jak się zachować. Kiedy jednak zostaną postawieni pod ścianą, do głosu dojdzie instynkt samozachowawczy i zrobią wszystko, by przetrwać. Na wspomnienia przyjdzie czas potem i nie będą one miłe.
Oparty na faktach "Liban" jest filmem o wyraźnie antywojennej wymowie. Zamknięta przestrzeń czołgu, spoglądanie na zewnętrzny świat przez peryskop, a przede wszystkim czwórka młodych sympatycznych chłopaków operujących maszyną do zabijania ludzi sprawiają, że dramatyczne wydarzenia osaczają widza i nie pozwalają na obojętne obserwowanie akcji. I choć twórcy nie mówią tak naprawdę nic nowego, to jednak sposób, w jaki to czynią, naprawdę robi wrażenie. Duża w tym zasługa wspaniałych zdjęć. Bejachowi udało się wejść do wnętrza czołgu, znaleźć się wśród prawdziwych ludzi, a nie mosiężnych żołnierzyków.
Nasuwa się jednak pytanie, czy przypadkiem zdjęcia nie są zbyt dobre. Szczególnie na początku wystylizowane kompozycje budzą dyskomfort. Z jednej strony pokazują najbardziej brutalną stronę wojny, a z drugiej są zachwycająco piękne, jak choćby roniący łzę muł. Pojawia się dysonans między tym, co widzimy, a tym, jak to jest pokazane. Trudno do końca nazwać antywojennym obraz, którego zdjęcia są tak śmiertelnie piękne. Trudno też uważać film za szczery, skoro jego zdjęcia są tak perfekcyjnie wykoncypowane.
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu